Whisky on the rocks, czyli po co dodaje się lód (i nie tylko) do szlachetnego trunku?

Whisky on the rocks, czyli po co dodaje się lód (i nie tylko) do szlachetnego trunku?

Barmani i wytrawni znawcy alkoholi rozróżniają dwa podstawowe rodzaje klasycznej whisky z Wysp Brytyjskich. Z jednej strony mamy ekskluzywne single malt, czyli trunki wyprodukowane z jednego, klarownego słodu.

Znacznie popularniejszą – oraz odczuwalnie niżej wycenianą – odmianą „łiskaczy” są blendy, powstające z mieszaniny kilku różnych zacierów. Drugi z gatunków częściej wykorzystywany jest do przygotowania różnego rodzaju imprezowych drinków. Jeśli natomiast chodzi o słynną whisky on the rocks, to szlachetniejsze malt'y również mogą stanowić znakomitą bazę dla tego wyjątkowego napoju.

Przyjemny chłodek wydobywa maksimum esencji smaku

W sztuce barowej dodanie lodu do alkoholu – czy też raczej wrzucenie kilku kostek do szklanki przed wlaniem samego trunku – ma jeden główny cel. Rzecz jasna chodzi o odpowiednie schłodzenie drinka. Jednak w przypadku whisky on the rocks zmrożona woda ma do wykonania jeszcze jedno, niezwykle ważne dla przyjemności doznań zadanie.

Otóż lód uwalnia z napoju dodatkowe smaki i aromaty, o czym doskonale wiedzą wszyscy koneserzy alkoholi z górnej półki. Naturalnie należy zdawać sobie sprawę z tego, że im dłużej kostki pozostają w szklance, tym bardziej rozcieńczony staje się trunek. Ma to zarówno swoje wady, jak i zalety.

Jeśli chcemy cieszyć się pełną mocą whisky jak najdłużej, lód można zastąpić specjalnymi kostkami z kamienia albo stali nierdzewnej. Niezłą alternatywą będzie też wcześniejsze schłodzenie szklanki. Z drugiej strony, niektórym po prostu bardziej przypadła do gustu nieco słabsza whisky. Nie istnieje uniwersalna, złota reguła – w FORFITER exclusive jesteśmy zwolennikami zasady, iż łyski najlepiej serwować zgodnie z własnymi upodobaniami.

Bardzo uważaj na to, jakie kostki lodu robisz do swojej whiskey on the rocks

Jeżeli nie zachowamy należytej uwagi, możemy bardzo szybko zepsuć cały smak wykwintnego trunku. Nalewanie zwykłej wody z kranu i wstawianie jej ot tak, do zamrażalnika, w oczach znawców stanowi jedną z najgorszych zbrodni. A gdyby jeszcze forma do kostek blisko sąsiadowała z mięsami czy – o zgrozo! – rybami, to mamy istny koniec świata smakosza.

Otóż do whiskey on the rocks z prawdziwego zdarzenia nadaje się tylko i wyłącznie czysta, destylowana woda. Mrożona nie dłużej niż tydzień w odosobnieniu, z dala od produktów o intensywnych zapachach, których aromat mógłby przeniknąć do lodu. Natomiast rozmiar lodowych kostek zależy już od indywidualnych preferencji. Większe topnieją dłużej, czyli wolniej rozcieńczają alkohol.

Uzbrojeni w taką wiedzę i zaopatrzeni w ulubioną whisky od FORFITER exclusive możecie śmiało przystąpić do przygotowywania przepysznych drinków.



Treść jest chroniona prawami autorskimi.